El. ME piłkarzy ręcznych - Polacy zagrają w finałach
Włochy - Polska 29:31 (13:15).
Włochy: Domenico Ebner, Mate Volarevic - Leo Prantner, Gianluca Dapiran 4, Davide Bulzamini 1, Giacomo Savini 3, Marco Mengon 2, Umberto Bronzo 6, Stefano Arcieri, Endrit Iballi 1, Thomas Bortoli, Christian Manojlovic, Pablo Miguel Marrochi 11, Andrea Parisini 1, Alessio Moretti, Max Prantner
Polska: Jakub Skrzyniarz, Adam Morawski - Damian Przytuła 4, Michał Daszek 2, Piotr Jędraszczyk 3, Michał Olejniczak, Krzysztof Komarzewski, Patryk Walczak, Bartłomiej Bis, Szymon Sićko 6, Paweł Paterek, Kamil Syprzak 7, Arkadiusz Moryto 4, Maciej Gębala 4, Marcel Sroczyk 1, Mikołaj Czapliński
Karne minuty: Włochy - 10 min, Polska – 16 min.
Sędziowali: Marko Sekulic i Vladimir Jovandic (Serbia).
Mecz w Lombardii był debiutem Marcina Lijewskiego, który trenerskie stery reprezentacyjne objął miesiąc temu. Biało-czerwoni, chcąc zachować drugie miejsce w grupie zapewniające awans, w Vigevano nie mogli przegrać wyżej niż siedmioma bramkami. Długo nie zanosiło się na wiktorię biało-czerwonych, gdyż to rywale byli stroną dyktującą warunki gry.
Spotkanie rozpoczęło się po myśli gości, którzy po trzech kolejnych trafieniach Szymona Sićki (w tym 200. w narodowych barwach), objęli solidne prowadzenie. Od stanu 6:6 starcie się wyrównało, a z czasem coraz więcej z gry mieli Włosi. Gospodarze wbrew oczekiwaniom polskiego sztabu szkoleniowego, dużo bramek zdobywali ze skrzydeł. W ten sposób Adama Morawskiego pokonywali Umberto Bronzo i Gianluca Dapiran. Po akcji kapitana gospodarzy, pochodzącego z Vigevano, Andrei Parisiniego gospodarze w 27. min wypracowali trzybramkową zaliczkę (13:10).
Serbscy sędziowie nie zawsze panowali nad przebiegiem wydarzeń, za to często orzekali kary dwuminutowe. Ten los przed przerwą spotkał aż sześciu podopiecznych Lijewskiego. Włosi trzykrotnie w pierwszej połowie grali w osłabieniu. Na prowadzenie zespołu Italii spory wpływ miały interwencje ich bramkarza Domenico Ebnera, który obronił osiem rzutów. W tym samym okresie Morawski zanotował dwie udane interwencje.
Nic dziwnego, że na drugą połowę między słupkami stanął Jakub Skrzyniarz. Na boisku pojawił się też Marcel Sroczyk, który szybko debiut podkreślił golem z lewego skrzydła. Dalej jednak gospodarze prowadzili 2-3 bramkami. W 42. min po trafieniu Bronzo Włosi mieli już przewagę 23:19. Trzy gole z rzędu Kamila Syprzaka znacznie zmniejszyły straty. W tym momencie do zakończenia meczu pozostawał kwadrans.
Przytuła, po pierwszym swoim golu w meczu, doprowadził do remisu 26:26. Przez kolejne minuty tablica najczęściej wskazywała wynik nierozstrzygnięty. Wreszcie Skrzyniarz zatrzymał Bronzo, który pomylił się dopiero w siódmej próbie. Biało-czerwoni, ale tylko na chwilę, prowadzenie odzyskali za sprawą bardzo skutecznego Syprzaka.
Na niespełna minutę przed końcem, przy stanie 30:29 dla gości, trener Italii Riccardo Trillini poprosił o czas. Rywale musieli się spieszyć, gdyż sędziowie orzekli grę na czas. Skrzyniarz pewnie obronił, ratując zespół przed remisem. Ostatnia akcja Polaków również została zatrzymana przerwą na żądanie. Do końca spotkania pozostały 23 s, a biało-czerwoni mieli tylko trzy podania. Przytuła (MVP meczu) popisał się rzutem po koźle, a piłka wpadła obok zrozpaczonego Ebnera.
W kwalifikacjach biało-czerwonych prowadziła trójka trenerów. Rozpoczął je Patryk Rombel, a tymczasowym szkoleniowcem na mecze z Francją został Bartosz Jurecki. Wygrana we Włoszech przysłużyła się do udanego debiutu Lijewskiego, zapewniając jednocześnie awans do finałów, których w styczniu 2024 gospodarzem będą Niemcy.
Polacy w niedzielę, w Ostrowie Wlkp., meczem z Łotwą zakończą kwalifikacje. Zwycięstwo w końcowej klasyfikacji grupy 8. zapewniła sobie Francja. (PAP)
mask/ co/