Dwa finały polskich kajakarzy - Szczerbińska i Borowska piąte w Paryżu, Głazunow szósty
Wydaje mi się, że zrobiłyśmy wszystko, na co byliśmy przygotowane tutaj i jestem bardzo dumna z tego wyścigu, bo tak jak wspominałyśmy, oddałyśmy na torze serce – mówi Dorota Borowska.
Rywalki dzisiaj były silniejsze, mocniejsze, ale to nie znaczy, że my byłyśmy słabe. Tak naprawdę liczyłyśmy się w stawce i to ma dla sportowca bardzo duże znaczenie. Oczywiście każdy marzy o tym medalu, każdy, ale sport niesie za sobą wartości dużo większe niż medale. I przede wszystkim umiejętność oddania wszystkiego w wyścigu to jest cecha, którą nie każdy ma. A my dzisiaj pokazałyśmy, że wiosłujemy pomimo wszystko, pomimo tych problemów, które miałyśmy. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa i bardzo dumna z tego, że Sylwia dała radę, i ja dałam radę. Po prostu jesteśmy z piątą lokatą, piątą załogą na świecie na igrzyskach olimpijskich i jestem dumna. Tak jak wspominaliśmy, oddamy serce, zobaczymy po mecie na co to wystarczyło dzisiaj.
Piąte miejsce jest dla mnie i Doroty nagrodą – dodała Sylwia Szczerbińska.
Jeszcze cztery dni temu nie wiedziałyśmy, czy w ogóle tutaj wystartujemy, a teraz jesteśmy piąte na świecie. Mamy powód do dumy, jesteśmy dumne z siebie i zadowolone.
Równie dobrze spisał się w konkurencji w C1 1000 m mężczyzn Wiktor Głazunow. Polak pewnie awansował do finału, a w nim zajął szóstą lokatę.
Niedosyt jest, trudno żeby zadowalało mnie to miejsce, bo przyjechałem walczyć o medale – mówił na gorąco po starcie nasz reprezentant, a występ Polaków wspiera sponsor główny Polskiego Związku Kajakowego
PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.
Gdzieś tam tą wiarę miałem, szczególnie po eliminacjach, bo czułem się bardzo mocno. Ale jestem dumny z tego szóstego miejsca. Tak jak już wcześniej wspominałem, to jeden z najlepszych wyników jeżeli chodzi o naszą jedynkę na igrzyskach. I na pewno nie jestem zły z tego powodu. Jestem dumny, że wywalczyłem finał, a potem szóste miejsce. Po prostu pierwsza piątka była mocniejsza ode mnie – dodaje.
Słabiej w Paryżu w piątek wypadli ci, na których fachowcy najbardziej stawiali. Nasze reprezentantki w K2 500 m kobiet – Martyna Klatt z Heleną Wiśniewską oraz Karolina Naja z Anną Puławską nie przebrnęły półfinału i wystartowały w finale B. Ostatecznie zajęły 11. i 12. miejsce. Partnerem polskiego kajakarstwa jest Lotto.
Może nie ten dzień, nie ten tydzień, nie te miejsca. Na pewno jest nam zdecydowanie bardzo ciężko przyjąć to, co się wydarzyło – mówi Karolina Naja.
Szukamy pozytywów. Na pewno czwarte miejsce kajakowej czwórki to był występ godny podziwu i cieszę się, że go dokonałyśmy w takim stylu. W przygotowaniach też wszystko nam szło okej, tak jak zazwyczaj. Statystycznie patrząc na te najtrudniejsze momenty w całej naszej karierze, to jest ich tak naprawdę niewiele, więc to jest na pewno pocieszające, że nie tylko te igrzyska świadczą o nas jako o sportowcach, czy przede wszystkim jako o kobietach. Ciężko to przyjąć, jednak taki jest sport i też wiemy, z czym on się wiąże. Sama jeszcze nie wiem, co czuję i co będę chciała robić. Zbyt daleko tak naprawdę, żeby sięgnąć aż w tej chwili obecnej myślami o cztery lata. Myślę, że nikt kto tutaj stoi nie odpowie mi na to pytanie. Czy ktoś jest taki chętny? – dodała nasza zawodniczka.
W półfinale konkurencji K2 500 m mężczyzn wystartowali Jakub Stepun i Przemysław Korsak, jednak zajęli w swojej serii ósme miejsce i popłynęli w finale B, plasując się w Paryżu na 13. miejscu.